Moje włosy, od kiedy pamiętam, były cienkie i rzadkie, ale nigdy nie miałam problemów z nadmiernym wypadaniem (właściwie to nie wypadały mi prawie wcale). W pewnym momencie zauważyłam nawet że się wzmocniły i nieco ich przybyło. Podejrzewam, że spowodowane to było przyjmowaniem tabletek antykoncepcyjnych, które zarazem stały się najprawdopodobniej przyczyną moich problemów z wypadaniem.
W czerwcu, z powodu poważnych skutków ubocznych, odstawiłam tabletki. Wiedziałam, że po odstawieniu włosy mogą polecieć z powodu spadku poziomu estrogenu, ale nie przejmowałam się tym za bardzo. We wrześniu (czyli 3 miesiące po ostawieniu) zaobserwowałam, że nagle włosy zaczęły lecieć. Początkowo nie były to jakieś znaczne ilości, więc się nie przejmowałam. Sądziłam, że to na pewno po tabletkach i wiedziałam, że muszę to przeczekać. Zaczęłam jednak pić skrzypokrzywę, siemię lniane i przyjmować suplementy (Revalid,tran). Ścięłam również włosy (planowałam zrobić już to wcześniej,ponieważ były b.zniszczone,a ja zaczęłam interesować się włosomaniactwem) żeby wypadając wyglądały mniej spektakularnie ;)
Z początkiem nowego roku akademickiego sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. Włosy zaczęły wychodzić całymi pasmami (około 400-500 dziennie), były dosłownie wszędzie! Skóra głowy zaczęła niemiłosiernie swędzieć, pojawił się straszny łojotok (głowę mogłabym myć wtedy spokojnie dwa razy dziennie). Zapadła decyzja - wybieram się do dermatologa.
Ilość włosów zebrana po myciu i czesaniu (październik). Zaznaczam, że moje włosy nie należą do najdłuższych.
Oczywiście muszę zaznaczyć, że u endokrynologa byłam na około 4/5 wizytach, w międzyczasie odwiedziłam 2 innych dermatologów, a badania powtarzałam 2 razy. O kosztach jakie poniosłam nawet nie będę wspominać...Gdybym chciała opisać wszystko dokładniej wyszłaby mi rozprawka na 10 stron:)
OBECNIE: włosy wypadają trochę mniej niż przy październikowym (początkowym) wypadaniu. Przerzedziły się jednak okropnie. Straciłam ponad połowę objętości, pojawiają się prześwity. Włosy mi odrastają, mam pełno baby hair, ale...co z tego skoro wypadają równie zawzięcie jak włosy długie:(
Piję codziennie 2 kubki skrzypokrzywy, łyżeczkę oleju z wiesiołka, przyjmuję biotebal 5 mg i calcium pantothenicum. Włosy muszę myć codziennie, ponieważ przetłuszczają się z prędkością światła, a im bardziej tłuste tym więcej ich wypada:( Na szczęście udało mi się w miarę zapanować nad swędzeniem skóry głowy.
Dzisiaj byłam włosy po raz kolejny podciąć, mając nadzieję, że krótsze będą wyglądały na odrobinę gęstsze, a efekt wypadania będzie mniej przerażający. Poza tym pozbyłam się już prawie całych mocno zniszczonych włosów z czasów gdy jedyne co z nimi robiłam to: mocny szampon + odżywka silikonowa.
Moja pielęgnacja się zmieniła, ale o tym w innym poście...:)
Aktualnie wypadająca ilość włosów (to są włosy po samym czesaniu, przy myciu wypada drugie tyle, więc łatwo sobie wyobrazić ile ich wypada....)
1. Stan włosów przed wypadaniem (czerwiec). Jak widać, moje włosy nigdy nie należały do najgrubszych,ale teraz zdecydowanie tęsknie za taką grubością warkocza:( Może nie widać tego tak bardzo na zdjęciu (słabe światło), ale włosy były w fatalnym stanie. Połamane, porozdwajane, suche:(
2. Zdjęcie zrobione dziś, tuż przed wyjściem do fryzjera.
Niestety nie mam zdjęcia z października kiedy to ścięłam je po raz pierwszy od początku wypadania.
Najbardziej aktualne zdjęcie, zrobione przed chwilą:)
Zdjęcia nie są najlepszej jakości i nie ukazują wszystkiego tak jakbym chciała, ale trudno mi samej sobie je zrobić;)