wtorek, 25 marca 2014

Piję olej.

  O pozytywach stosowania olei w pielęgnacji włosów nie muszę chyba żadnej z Was przekonywać. Ale jestem ciekawa, czy podobnie jak ja, stosujecie oleje od wewnątrz?:)
Sama jestem w tym temacie początkująca, ponieważ piję dopiero drugą butelkę.

Jakie płyną z tego korzyści?
Oleje (takie jak olej lniany,z wiesiołka,tran,olej z pestek dyni itd.) są kopalnią nienasyconych kwasów tłuszczowych omega-3 i omega-6. Przyczyniają się one do redukcji nadmiaru "złego cholesterolu", a podnoszą poziom "dobrego cholesterolu". Korzystnie wpływają na cykl miesiączkowy regulując pracę hormonów, łagodzi objawy zespołu  napięcia przedmiesiączkowego. Kwasy omega-3 mogą zahamować raka piersi, a także zapobiegać rozwojowi nowotworów w innych organach. Składniki oleju wspomagają naszą odporność. 
Nawilżają naszą skórę, przyczyniają się do upłynnienia łoju skórnego dzięki czemu nie dochodzi do zaczopowania gruczołów łojowych,a tym samym powstawania zaskórników. 
A przede wszystkim pite regularnie sprawią,że nasze włosy będą mocne i lśniące. Możemy również spodziewać się poprawy stanu paznokci. 

*Właściwości te oparłam na oleju lnianym. Poszczególne oleje mogą jednak się trochę pod tym względem różnić. 

Jaki oleje piję ja i w jakim sposób? 
Pierwszym olejem, który zakupiłam był olej z wiesiołka. Zamówiłam go na dozie i za 100 ml zapłaciłam 25.67 zł.

Dziennie piłam dwie łyżki stołowe. Początkowo robiłam to z zatkanym nosem od razu popijając czymkolwiek poza wodą. Po pewnym czasie się przyzwyczaiłam i piłam go normalnie:) Pod koniec polubiłam jego smak (lekko ziołowy). Niestety jego wydajność jest mała, skończył się po około 3 tyg. 

Aktualnie,od niecałych 2 tygodni, piję olej lniany budwigowy. Również zamówiłam go na dozie i za 500 ml zapłaciłam 22.48 zł. 
Ten również zaczęłam pić od zatkanego nosa i popijania czymś słodkim:) Teraz już tylko muszę go popić:)
Smak zdecydowanie mniej mi odpowiada, ponieważ przypomina mi olej z frytkownicy. 
Ten olej piję razem z tatą, dlatego jest mi łatwiej o tym pamiętać i motywować się żeby go wypić (tata od samego początku pije go z marszu:P). Z racji tego,że piję go z tatą (obydwoje po 2-3 łyżki dziennie) zostało nam go już około 1/3.

Następnie planuję kupić "prawdziwy" olej lniany, nie będący suplementem. W planach mam też spróbować inne oleje i wybrać ten, który będzie mi najbardziej pasował i przynosił najlepsze efekty. 

Co zauważyłam?
Przede wszystkim wzmocnienie odporności. Z tym jest u mnie bardzo krucho. Od dziecka jestem wiecznie schorowana, przez pewien czas musiałam codziennie przyjmować szczepionki na odporność.
Od stycznia nie byłam ani razu podziębiona, co w "normalnych warunkach" zdarzyłoby się pewnie już ze 2 razy;p
Mam wrażenie,że łatwiej jest mi się skoncentrować na nauce. Jeśli chodzi o cykl miesiączkowy to nie mogę nic na ten temat powiedzieć, ponieważ z powodu zaburzeń hormonalnych zatrzymał mi się:(
Skóra, pomimo tego, że często zapominam ją nabalsamować, nie jest sucha co również często mi się zdarza.
Jeśli chodzi o włosy to mniej więcej od nowego roku zauważyłam,że wypada ich mniej. Nie wiem czy to zasługa oleju, ale być może tak:) Ogólnie mam wrażenie,że w ostatnim czasie poprawiła się ich kondycja,a przede wszystkim zaczęły bardziej błyszczeć. Ponieważ rzadko stosuje olej zewnętrznie, nie mogę nakładać na dłuższy czas odżywek to myślę,że te efekty mogę przypisać właśnie piciu oleju.

Jak pić olej kiedy nie możemy przełknąć go solo? 
Przeglądając różne blogi znalazłam kilka sposobów na picie oleju. Żadnego z nich nie próbowałam, ponieważ nie mam problemu z piciem go samego:) 

1. Możemy spożywać go po prostu jako dodatek do sałatek, sera białego, kanapki, serka wiejskiego a nawet owsianki;)
2. Możemy zapijać go łyżeczką soku z cytryny.
3. Możemy go połączyć np. z syropem malinowym, wiśniowym bądź jakimkolwiek innym i wodą. 
4. Podobno nie czuć jego smaku po połączeniu z sokiem marchwiowym typu Kubuś.

Jestem ciekawa czy któraś z Was pije oleje? :) A może znacie jakiś sposób żeby ich picie nie sprawiało smakowych problemów? 

czwartek, 20 marca 2014

Lutowo-marcowa pielęgnacja.

  Pierwszy miesiąc od założenia bloga minął, dlatego postanowiłam dziś podsumować jak wyglądała moja pielęgnacja w tym czasie oraz sprawdzić jak zmieniły się przez ten czas włosy;)
Niestety nie mierzyłam na początku ich długości,dlatego nie jestem w stanie określić ile przez ten czas urosły. Bluzka, która miała mi pomóc w określeniu przyrostu (ta na zdjęciach) nie zdała swojego egzaminu, ponieważ za każdym razem układa się inaczej i ciężko mi porównać zdjęcie z dziś i zdjęcie sprzed miesiąca:(
Ale wydaje mi się,że włosy podrosły dość sporo zważywszy na to,że zawsze rosły mi wolno (wyjątkiem był czas przyjmowania tabletek kiedy to rosły jak szalone!).



Mycie:
Włosy myłam zazwyczaj codziennie, czyli tak jak zawsze. Kiedy nie szłam na uczelnie, zdarzało mi się myć co dwa dni, ale włosy oczywiście się później na mnie mściły - wypadało ich znacznie więcej:(
Myje je metodą OMO i jako pierwszą odżywkę używam Mr.Potter's z melisą, która jako odżywka po myciu w ogóle się u mnie nie sprawdza - nie robi z włosami kompletnie nic. Skalp myję szamponem Seboradin do włosów wypadających i przerzedzających się. Wypadania oczywiście nie zahamował, ale nie plącze mi włosów i są po nim całkiem przyjemne:) 
Odżywianie:
Ponieważ nakładanie masek na dłuższy czas jest u mnie obecnie niemożliwe (włosy lecą jak szalone) to po myciu (na czas kąpieli) nakładam którąś z nich, a raz/dwa w tygodniu odżywkę Artiste. Zdecydowanie ulubioną masko-odżywko jest dla mnie Natur Vital - moje must have:) Idealnie nawilża, wygładza i dociąża moje włosy. 
Raz w tygodniu nakładałam na skórę głowy Zoxiderm 150, ponieważ nadal walczę z łupieżem:( Nie lubię tego robić, ponieważ po nim jest w ogóle pogrom jeśli chodzi o liczbę wypadających włosów. Ale coś za coś...
Olejowanie:
Przez ostatni miesiąc pozwoliłam sobie na małe szaleństwo z olejami, bo zdarzało mi się je nakładać nawet co drugie mycie (czyli nawet 4 razy w tygodniu). Oczywiście musiałam liczyć się z tym,że włosów wypadało więcej, dlatego w najbliższym miesiącu znowu będę musiała ograniczyć moje ukochane oleje:( 
Na przemiennie nakładałam Alterre i Babydream fur mama, którego nie ma na zdjęciu. 
Ostatnio wypróbowałam też olej lniany, który działa na mnie zdecydowanie najlepiej! Już czuje,że będzie to mój ulubieniec:)
Wypróbowałam też olejowe serum w spray'u, licząc, że chociaż to nie spowoduje większej ilości włosów w odpływie. Niestety...nic w tej kwestii się nie zmieniło, a działa na mnie zdecydowanie gorzej, dlatego nie będę stosować tej metody.
Wcierki:
Rozpoczęłam przygodę z kozieradką. Nie jestem jednak do końca systematyczna, ponieważ zdarzało mi się nie myć włosów, a z jej zapachem długo bym nie wytrzymała:) 
Wróciłam również do wcierania Jantaru po myciu (w różowym atomizerze). 
Widzę nowe baby hair, które bardzo mnie cieszą:) Niestety spora część z nich wypada;( Mam nadzieję,że chociaż 1/4 będzie na tyle silna,że wyrośnie...
W gorszych chwilach - kiedy skóra swędziała lub znajdowałam na niej strupki - wcierałam wcierkę na receptę. Muszę przyznać,że ją uwielbiam. Daje świetne uczucie rozgrzania i ten mentolowy zapach...:)
Zabezpieczanie:
Końcówki naprzemiennie zabezpieczałam jedwabiem CHI i Arganowym serum Joanna.
Wydaje mi się,że to one w dużej mierze przyczyniają się do mojego strasznego strączkowania, ale niezabezpieczone końcówki nadal mi się rozdwajają i łamią :(
Suplementacja:
Nadal przyjmuję Biotebal, który przepisał mi dermatolog. Codziennie piję też dwa kubki skrzypopokrzywy, ale w najbliższym tygodniu robię sobie miesięczną przerwę.
Od tygodnia piję też olej lniany - 3 łyżki stołowe dziennie. Na szczęście już się przyzwyczajam do jego smaku i nie muszę zatykać nosa:) Chociaż muszę przyznać,że olej z wiesiołka smakował mi zdecydowanie bardziej. 



Ahh...ile to ja się dziś nalatałam po całym domu żeby zrobić to zdjęcie:) Starałam się trafić na dobre światło, ale nie udało mi się, włosy są trochę prześwietlone:(
Na zdjęciu dobrze widać mój kolejny problem. Pomimo,że włosy rozczesałam raptem minutę wcześniej, na samej górze mam pełno sterczących i odstających włosów. To paskudne włosy dysplastyczne (dystroficzne?), których wyrosło mi CAŁE MNÓSTWO:( Wydaje mi się,że kiedyś ich nie miałam, albo była ich naprawdę znikoma ilość. Teraz jest ich naprawdę pełno...momentami mam wrażenie,że wszystkie nowe włosy które mi rosną to te grube,czarne,szorstkie paskudy:(



Zanim zaczęłam interesować się pielęgnacją włosów, moim największym problemem były końce. Ponieważ nigdy nie niszczyłam nadmiernie swoich włosów to wyższe partie były całkiem przyzwoite. Ale końce...wiecznie rozdwojone, roztrojone, suche, połamane,zakończone białymi kropkami. PASKUDNE! Od ścięcia widuję już niewiele rozdwojonych końcówek, ale nadal są przesuszone. Mam jednak nadzieję, że powoli będę to niwelować:) 


Poza tym byłam ostatnio na wizycie u ginekologa. Zrobił mi USG i z kolei on stwierdził, że jeden z moich jajników jest typowym jajnikiem PCOS:( Nazwał mnie dziwnym i trudnym przypadkiem, ponieważ jeden jest prawie wolny od pęcherzyków, a drugi nim zawalony.
Spojrzałam na USG robione w grudniu i zobaczyłam,że opis ma identyczny. Jednak Pani doktor diagnosta USG stwierdziła,że nie widzi nic niepokojącego... I komu tu wierzyć?
Na szczęście zbliża się mój termin przyjęcia na oddział endokrynologiczny. Mam OGROMNĄ nadzieję,że to będzie początek końca...W końcu się dowiem dlaczego jest tak a nie inaczej i zacznę leczenie.

wtorek, 18 marca 2014

Po pierwsze - diagnoza!

  Dziś chciałabym Wam zwrócić uwagę na to jak ważne jest właściwie zdiagnozowanie przyczyn nadmiernego wypadania włosów. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ w niektórych przypadkach działanie na własną rękę może przynieść więcej negatywnych skutków niż korzystnych. Tak było również w moim przypadku. Kiedy włosy zaczęły wypadać przetestowałam multum różnych sposobów żeby to zatrzymać. Olejowałam skórę głowy, starałam się myć włosy co 2-3 dni, myłam je delikatnymi szamponami, a czasem zdarzyło mi się nawet ich nie czesać! Jak szybko się okazało to tylko bardziej mi szkodziło niż służyło...
  Jakie są więc przyczyny wypadania włosów? Domyślam się, że zdecydowana większość z Was je zna, a szczególnie te które mają/miały z tym problem.
Jeśli zauważycie u siebie nadmierne wypadanie włosów, usiądźcie i zastanówcie się chwilę co może być tego przyczyną.

Nieodpowiednia pielęgnacja, niewłaściwa dieta:
Wszystkie doskonale wiemy, że nieodpowiednia pielęgnacja, czyli: częste farbowanie, prostowanie, suszenie gorącym nawiewem czy stosowanie nieodpowiednich kosmetyków mogą być przyczyną utraty włosów. Również niewłaściwa, uboga dieta, niedobór różnych składników mogą negatywnie wpłynąć na ilość i oczywiście jakość naszych włosów.

Co możemy zrobić?
Jeśli włosy wypadają nam z powodu nieodpowiedniej pielęgnacji czy niewłaściwej diety można powiedzieć, że mamy "szczęście" :) W takim przypadku "wystarczy" lepiej o nie zadbać, wykluczyć czynnik który przyczynił się do wypadania. Zmienić codzienną pielęgnacje, np. stosować delikatne kosmetyki, wypróbować i znaleźć najlepszy specyfik na wypadanie. Możemy rozpocząć przygodę z kozieradką czy różnymi wcierkami polecanymi przez inne blogerki:) 
Musimy zadbać o naszą dietę (w internecie łatwo możemy znaleźć co służy naszym włosom), możemy również wspomóc się różnymi suplementami. Należy jednak pamiętać, że musimy być w tym wszystkim systematyczne, wytrwałe i przede wszystkim cierpliwe. 
Warto również zastosować kurację skrzypopokrzywą, siemieniem lnianym czy drożdżami.

Stres, pora roku, uczesanie:
Nie od dziś wiadomo, że stres ma bardzo destrukcyjny wpływ na nasz organizm. Oczywiście jego skutki jako jedne z pierwszych widoczne są na naszych włosach:( 
Wiele z nas, na pewno zaobserwowało, że włosy zaczynają wypadać wiosną lub jesienią. Według dermatologów u których byłam to zupełnie naturalne i z uporem maniaka starali mi się wmówić, że właśnie to jest przyczyną mojego problemu;)
Zbyt ciasne upięcie włosów w kok czy kucyk może osłabić cebulki włosów i przyczynić się do ich wypadania.

Co możemy zrobić?
Oczywiście ciężko będzie nam przestać się stresować (sama doskonale o tym wiem, ponieważ jestem bardzo mało odporna na stres;/), ale powinnyśmy się postarać...Warto wprowadzić do naszego życia codzienną aktywność fizyczną, która przyczynia się do redukcji stresu. Pamiętajmy również o odpoczynku, który pozwoli nam zregenerować siły, ale też trochę wyluzować;) 
BARDZO ważne jest również, aby nie wpadać w panikę kiedy zauważymy nadmierne wypadanie włosów. Na początku swoich problemów dosłownie byłam kłębkiem nerwów. Co chwilę płakałam, myślałam tylko o tym, że zaraz wyłysieję. Nie muszę chyba mówić, że to błędne koło. Stresując się, przyczyniamy się do tego, że włosy lecą mocniej. Teraz już się z tym pogodziłam, zdystansowałam i być może dzięki temu zauważam mniej włosów w odpływie czy na szczotce:)
Pory roku nie zmienimy, więc jedyne co nam
pozostaje to odpowiednia pielęgnacja i przeczekanie do lata czy zimy:)
W miarę możliwości upinajmy luźno włosy, nośmy je rozpuszczone. Od kiedy zaczęły mi nadmiernie wypadać moją ulubioną fryzurą jest warkocz. Włosy nie są mocno ściśnięte,ale też nie walają się po podłodze, czy nie zostają na ubraniu.

Choroby skóry:
Łojotokowe zapalenie skóry, łuszczyca, łupież czy inne choroby skóry również potrafią przerzedzić nasze włosy.

Co możemy zrobić?
Bezwzględnie należy udać się do dermatologa gdy zauważymy zaczerwienienia, strupki, tłuste placki na głowie z łupieżem oraz gdy skórą głowy mocno swędzi i piecze.
Naprawdę nie warto leczyć się na własną rękę gdyż może to tylko pogorszyć sytuację.

Choroby, leki, operacje:
Niektóre choroby mogą przyczynić się do wypadania włosów. To np. różne zatrucia, anemia, poważne choroby ogólnoustrojowe, cukrzyca, a także choroby o podłożu autoimmunologicznym. Również choroby przebiegające z wysoką gorączką mogą skutkować przerzedzeniem czupryny. 
Niektóre leki na nadciśnienie, obniżające poziom cholesterolu, antybiotyki a także tabletki antykoncepcyjne mogą powodować wypadnie. 
Jednym z ubocznych skutków narkozy może być łysienie. W 2009 roku miałam operację na kolano i kilka tygodni po zabiegu włosy nadmiernie mi wypadały. Na szczęście skończyło się to równie szybko jak zaczęło:)

Co możemy zrobić?
Najlepszym rozwiązaniem w takim wypadku jest po prostu zasięgnięcie porady lekarza;) Czy to lekarza rodzinnego, internisty, dermatologa, czy lekarza, który przeprowadzał naszą operację. 

Hormony:
Na koniec moja wisienka na torcie ;) - zaburzenia hormonalne. 
Bardzo wiele kobiet zauważa nadmierne wypadanie po porodzie. Wiąże się to ze spadkiem estrogenu. W czasie ciąży nie wypadają one prawie wcale, a po porodzie to nadrabiają i wypadają te które już dawno powinny. Podobny mechanizm możemy zaobserwować po odstawieniu tabletek antykoncepcyjnych.
Również podwyższone stężenie prolaktyny we krwi - hiperprolaktynemia może spowodować wypadnie włosów.
Nieprawidłowy poziom hormonów tarczycy skutkujący niedoczynnością/nadczynnością tarczycy, a także choroba Hashimoto są jednymi z najczęstszych przyczyn wypadania włosów.
Androgenizacja, zespół PCOS czy zespół nadnerczowo-płciowy potrafią siać prawdziwie spustoszenie na naszej głowie o czym sama wiem najlepiej :(

Co możemy zrobić?
Niestety nie obejdzie się bez wizyty u endokrynologa i/lub ginekologa. Oni najprawdopodobniej zlecą wykonanie panelu badań hormonalnych, będą starali się zdiagnozować przyczynę problemu i dobiorą odpowiednie leczenie. Myślę, że jeśli planujemy leczyć się prywatnie to warto wykonać badania hormonalne od razu i z wynikami wybrać na wizytę, żeby nie mnożyć kosztów. Według mnie podstawą jest zbadanie poziomu TSH, testosteronu, androstendionu, DHEA-SO4 oraz prolaktyny. Lekarz, w razie potrzeby, zleci jeszcze np. badanie FT3, FT4, przeciwciał anty-TPO, przeciwciał anty-TG, 17-hydroksyprogesteronu, FSH, LH, etradriolu, 
W tym wypadku pozostaje nam uzbroić się w anielską cierpliwość, znaleźć jak najlepszego lekarza i liczyć,że diagnoza zostanie szybko postawiona, a zastosowana terapia przyniesie jak najlepsze skutki:) 


  Chciałabym Wam bardzo podziękować za komentarze i ciepłe słowa:) Każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota! Bardzo się cieszę, że mogę poznać się i porozmawiać z innymi włosomaniaczkami :)

A Wy macie jakieś dobre i sprawdzone sposoby na wypadanie włosów? :)

piątek, 14 marca 2014

Blog - źródło frustracji + nowe nabytki:)

  Blog - źródło frustracji. Dlaczego?
Przed chwilą skończyłam pisać post o diagnozowaniu przyczyn wypadania włosów. Długi post, który zajął mi godzinę. Gdzie on jest? Przypadkiem go skasowałam:( Już nie wiem czy śmiać się, płakać czy denerwować...;) Nie mam siły na jego odtworzenie, dlatego pokaże Wam tylko moje nowe nabytki.

Wcześniej chciałabym jednak chwilę się "wytłumaczyć". Od ostatniego posta minęło sporo czasu. Szczerze się przyznam, że chciałam już porzucić bloga. Stwierdziłam, że jest mnóstwo, wspaniałych blogów o włosowej tematyce, prowadzonych przed dziewczyny doświadczone w tej dziedzinie. Bałam się,że mój nigdy nie osiągnie żadnego zainteresowania, ale...przypomniałam sobie po co głównie go założyłam: dla siebie;) Mam nadzieję,że blog pomoże mi w systematycznej pracy o powrót do utraconej ilości włosów.

Ostatnio byłam z mamą na zakupach w Legionowie (woj. mazowieckie), mieście obok którego mieszkam. Natknęłyśmy się na nowo otwarty sklep Mydlarnia u Franciszka. Mama sobie przypomniała, że fryzjerka mówiła jej o oleju, który uratował jej, nadmiernie wypadające włosy. Po 2 tyg. od rozpoczęcia stosowania zupełnie przestały wypadać.
Przechadzając się po sklepie (który BARDZO mi się podobał - wspaniale urządzony) trafiłyśmy na ten olejek. Zaczęłam czytać skład i od razu przypadł mi do gustu. Jednak szczęka mi opadła kiedy spojrzałam na cenę - 69 zł za 50 ml. Od razu chciałam wyjść ze sklepu,ale mama się uparła żeby mi go kupić (ma dość codziennego odkurzania dywanu i wyciągania z niego tony moich włosów;)).Oczywiście nie wierzę żeby ten olejek zatrzymał wypadanie włosów, spowodowane problemami hormonalnymi. ALE...stosuje go od 3 dni i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Wcześniej, jakikolwiek olej nałożony na skórę mojej głowy powodowała wychodzenie ich całymi pasmami. Ten olej nie spowodował niczego takiego:) Ponieważ codziennie myję skalp silnym szamponem (inaczej zostają mi tłuste placki na głowie i włosy lecą na potęgę) i nie mogę nic na niego nakładać, nie trudno sobie wyobrazić, że jest mocno przesuszony. Wiąże więc z tym olejem duże nadzieję, ale na razie nie chcę zapeszać ;)




 Drugim nabytkiem jest balsam Shea. To zakup mojej mamy, ale po cichu nałożyłam go dzisiaj na długość włosów;) Ponieważ jeszcze są mokre ciężko mi określić ostateczny efekt, ale już czuje, że włosy są miękkie i niesamowicie pachną!
Nałożony na ciało sprawuje się znakomicie - skóra jest nawilżona, przyjemna w dotyku no i oczywiście pachnie:)


Co sądzicie o składzie olejku? Nie znam się do końca na olejach, więc nie wiem, czy i który jego składnik mógłby wykazywać takie "cudotwórcze" działanie jeśli chodzi o wypadanie.